Przekrój opracował bardzo ciekawy artykuł na temat Jennifer Lawrence i jej wygranej na Oscarach, który możecie przeczytać poniżej:
Chwila, w której gwiazda ekranu odbiera Oscara, powinna być doskonała. Do tego przyzwyczaiły nas poprzednie transmisje, podczas których wiotkie piękności sunęły przez scenę w powiewnych kreacjach, by odebrać statuetkę i wygłosić wyuczone kwestie pełne fałszywej skromności. Ale oto pojawia się ona i wywraca wszystko do góry nogami. Wywraca dosłownie – przewracając się. Dziękujemy ci, Jennifer Lawrence!Oscarowa noc miała należeć do „Operacji Argo”, ale mimo zwycięstwa tego filmu w najważniejszej kategorii będzie pamiętana jako ostateczna koronacja Jennifer Lawrence na nieformalną królową wszystkiego, co fajne w Hollywood. Kiedy zaplątana w suknię Diora potknęła się na schodach prowadzących na podium, świat patrzył ze współczuciem. Kiedy dzielnie się otrzepała i zaczęła sypać autoironią, świat się zakochał. Już sam fakt, że 22-latka zdobywa Oscara dla najlepszej aktorki, zasługiwałby na uwagę, ale w przypadku Lawrence dużo ważniejsze okazało się to, jak go zdobywa. I choć zdominowana przez starszych mężczyzn Akademia Filmowa ma długą tradycję nagradzania młodych i pięknych kobiet, takich jak Reese Witherspoon, Natalie Portman i Gwyneth Paltrow, to w odróżnieniu od nich tegoroczna zwyciężczyni ma iskrzącą osobowość.Operacja OscarJej magiczny moment na Oscarach przywodzi na myśl lata, w których wygrywały legendarne debiutantki: Audrey Hepburn za „Rzymskie wakacje” i Barbra Streisand za „Zabawną dziewczynę”. Tyle że Jennifer Lawrence debiutantką nie jest – tegoroczna nominacja była już drugą na jej koncie. Pierwszą otrzymała dwa lata temu za występ w niskobudżetowym dramacie „Do szpiku kości”. Surową rolą w naturalistycznym, brutalnym filmie ówczesna dwudziestolatka wysłała jasny sygnał, że nie interesuje jej kariera ładnej buzi. Hollywood, o dziwo, zrozumiało i obsadziło Lawrence w obliczonej na cztery filmy adaptacji „Igrzysk śmierci” – jedynej wysokobudżetowej serii, w której centralną postacią jest kobieta. Łuczniczka Katniss, walcząca w telewizyjnych zawodach, w których nastolatki zabijają się wzajemnie na oczach obywateli skorumpowanego świata przyszłości – to nie jest rola, którą łatwo udźwignąć bez popadania w przesadę. Jennifer się udało. Pierwsze „Igrzyska śmierci” zarobiły prawie 700 mln dolarów i dały jej status, o jakim aktorki w jej wieku mogą marzyć. Awans do I ligi pozwolił Lawrence powalczyć o rolę w „Poradniku pozytywnego myślenia”. Ze względu na scenariusz i osobę reżysera Davida O. Russella, który poprowadził do oscarowych zwycięstw Christiana Bale’a i Melissę Leo, angaż do „Poradnika” interesował każdą dwudziesto- i trzydziestolatkę w Los Angeles (o ironio, niemal pewną kandydatką była Anne Hathaway, której udział zniweczyły przedłużające się zdjęcia do ostatniego „Batmana”). Choć wątpiono, czy Lawrence jest na tyle dojrzała, by oddać psychologiczne niuanse wdowy nimfomanki, podczas castingu (przeprowadzonego częściowo na Skypie) rozłożyła konkurencję na łopatki. Reszta jest historią. Od momentu, w którym skończony film pokazano na festiwalu w Toronto – gdzie wygrał z „Operacją Argo” – Lawrence była typowana do nagrody Akademii. Nie znaczy to jednak, że nie musiała się napracować, by ją otrzymać. Kampania oscarowa to przedsięwzięcie z pogranicza polityki, marketingu i konkursu piękności, ale tym razem po stronie Jennifer stał Harvey Weinstein. Nawet on jednak, z całą swoją machiną PR-ową, nie potrafiłby sztucznie wykreować medialnego zjawiska, jakim w ciągu kilku miesięcy stała się J-Law (bo owszem, dorobiła się skrótu à la Jennifer Lopez).Kolejna dziewczyna NicholsonaNaturalny, nieokiełznany wdzięk i gotowość mówienia wprost tego, co myśli, pozytywnie odróżniają Lawrence od ugrzecznionych panienek, które zaludniają wieczorne programy telewizyjne. Jej wywiady skrzą i dostarczają dawki spontaniczności dawno niewidzianej na wyżynach show-biznesu. Zamiast przećwiczonych z asystentem anegdot – strumień świadomości. Zamiast dbałości o wizerunek – głupie miny i sztubacki humor. Zamiast perfekcyjnej gwiazdy – dziewczyna, która postanowiła za wszelką cenę obronić się przed pozą. Taka, która bez oporów opowiada potężnemu „Entertainment Weekly”, jak podczas pierwszej wizyty w przyczepie Woody’ego Harrelsona na planie „Igrzysk śmierci” spytała, czy coś, co okazało się huśtawką do jogi, służy do seksu, a „Rolling Stone’owi” przyznała się, że słynie z szybkiego sikania. Nic dziwnego, że jej profil w „New York Timesie” nosił tytuł: „Strzela dowcipami tak dobrze jak z łuku” i podsumowywał ją słowami: „Wygląda jak królowa studniówki, ale mówi jak kalifornijski skejt”. Oczywiście niektórzy w tych wybuchach nadekspresji widzieli prostacką zuchwałość. Nigdy nie było to bardziej widoczne niż przy okazji Złotych Globów, kiedy po wygranej w kategorii Najlepsza Aktorka Komediowa Jennifer podniosła statuetkę i zażartowała: „Wiecie, co jest na niej napisane? Pokonałam Meryl!” (Streep była również nominowana). Nie wszyscy zrozumieli, że jej wypowiedź była dosłownym cytatem z komedii „Klub Pierwszych Żon”, gdzie z Meryl Streep żartuje z Bette Middler. Przez chwilę wydawało się nawet, że akcje Lawrence idą w dół i najważniejsze wyróżnienie sezonu otrzyma Emmanuelle Riva, która zdobyła brytyjską BAFTA i francuskiego Cezara za „Miłość” Michaela Hanekego. Już z oscarowej sceny Jennifer złożyła jej życzenia, bowiem Riva obchodziła tego dnia 86. urodziny i byłaby najstarszą zwyciężczynią w historii. Na owację na swoją cześć zareagowała z dystansem: „Wstaliście z litości, bo upadłam, i teraz naprawdę mi głupio”. Zapytana podczas konferencji prasowej, jak przygotowywała się do tego wielkiego momentu, odpowiedziała z rozbawieniem: „Cóż, wstałam, przymierzyłam sukienkę – leżała dobrze. Wzięłam prysznic. Zrobiłam makijaż i włosy. Przyszłam na Oscary”. W ustach kogoś bardziej zepsutego zabrzmiałoby to jak blaza, ale Jennifer Lawrence ma w sobie coś, co działa nawet na Jacka Nicholsona. Tuż po ceremonii legendarny aktor przerwał jej trwający na żywo wywiad, by wyrazić swoje uwielbienie i powiedzieć, że wygląda jak jego była dziewczyna. „A nie jak kolejna dziewczyna?” – odparowała. Na takie riposty wobec Jacka Nicholsona zdobywają się tylko wyjątkowe 22-latki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz