Dobra książka w naszym zestawieniu dla dzieci i młodzieży to rzadkość. Na myśl o powtarzalnych do bólu harlequinach w wampirzych kostiumach nóż się w kieszeni otwiera.
Tym bardziej więc należy docenić przypadek Amerykanki Suzanne Collins, nawet jeśli wielką popularność w Polsce (nr 1, 4 i 6 naszej listy) zawdzięcza dziś sukcesowi filmowej wersji swej powieści. Pomysł na trylogię "Igrzyska śmierci", przyszedł jej ponoć do głowy, gdy przełączała kanały TV i zobaczyła kolejno bzdurny reality show i amerykańską inwazję na Irak. Dwa obrazy nałożyły się na siebie i tak powstała książka: brutalna jak baśnie braci Grimm, poruszająca wyobraźnię jak Tolkien i nieoczywista jak Littell.
Rzecz rozgrywa się w dyktatorskim państwie przyszłości powstałym na gruzach dzisiejszej Ameryki. Państwo nieprzypadkowo nazywa się Panem, działa bowiem według zasady "chleba i igrzysk" (łac. panem et circenses): brutalnie dławi wolność, ale za to oferuje niewybredną masową rozrywkę w postaci telewizyjnego show, w którym nastolatki oddelegowane przez zbuntowane niegdyś prowincje muszą się wzajemnie zabijać, do momentu gdy przeżyje tylko jeden zwycięzca. Do wzięcia udziału zostaje zmuszona rezolutna 16-latka Katniss Everdeen i to właśnie jej walkę - najpierw z konkurentami z programu, a potem z dyktatorską władzą, obserwujemy przez wszystkie trzy tomy.
Dorośli znajdą przyjemność w tropieniu licznych aluzji, a to do Szekspira, a to do Jamesa Fenimore'a Coopera, a to do okrutnej historii XX w. (sposób wyboru uczestników show przypomina nazistowskie selekcje). A młodzież? Oczywiście w książce jest nieodzowna love story, ale wszystko inne jest przewrotne. Główna bohaterka, wzorowana na mitycznym Tezeuszu, który, zabijając Minoatura, ocalił ateńskie dziewczęta i chłopców przed złożeniem mu w ofierze, świetnie radzi sobie sama, a do tego rozumie, że aby zwyciężyć wroga, trzeba przyjąć jego reguły gry i jakoś odnaleźć się w świecie, w którym to, jak się wygląda, jest ważniejsze od tego, co ma się do powiedzenia.
Uspokajam, że Collins nie jest nihilistką, ale realistką. Morał z jej powieści jest taki, że ceną za skuteczną realizację najszczytniejszych nawet celów bywają kompromisy, a życie często stawia nas przed wyborem między mniejszym a większym złem. W Polsce, gdzie lektury szkolne wciąż lansują filozofię "kamieni na szaniec", ta myśl będzie prawdopodobnie trudna do przełknięcia. Chociaż ostatecznie pewien polski klasyk, powołując się na Machiavellego, nakazywał być jednocześnie lisem i lwem. Dokładnie do tej rady stosuje się Katniss Everdeen.
Uspokajam, że Collins nie jest nihilistką, ale realistką. Morał z jej powieści jest taki, że ceną za skuteczną realizację najszczytniejszych nawet celów bywają kompromisy, a życie często stawia nas przed wyborem między mniejszym a większym złem. W Polsce, gdzie lektury szkolne wciąż lansują filozofię "kamieni na szaniec", ta myśl będzie prawdopodobnie trudna do przełknięcia. Chociaż ostatecznie pewien polski klasyk, powołując się na Machiavellego, nakazywał być jednocześnie lisem i lwem. Dokładnie do tej rady stosuje się Katniss Everdeen.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz