Środowy wieczór (9 listopada) bez wątpienia należał do Lenny'ego Kravitza, który wystąpił w wypełnionej po same brzegi hali Torwar w Warszawie. - Dodajecie mi energii - komplementował publiczność Kravitz, a ta nie pozostawała mu dłużna, euforycznie reagując na każdy kolejny utwór. Bo Lenny po raz kolejny zaserwował muzyczną ucztę złożoną z największych przebojów, okraszoną najsmakowitszymi kąskami z najnowszego, promowanego podczas tej trasy, albumu "Black And White America".
A wszystko zaczęło się od nowego singla "Come On Get It" z nowego wydawnictwa, który na koncercie brzmi jeszcze bardziej soczyście niż na albumie. Na "drugą nóżkę" amerykański gwiazdor zaserwował jedną ze swoich największych perełek, pulsujący doskonałym funkiem "Always On The Run", by ostatnich nieczułych na wspólne pląsanie, rozbroić energetycznym "American Woman".
Mimo 47 lat na karku, Kravitz udowodnił, że nie ocenia się artysty przez pryzmat jego metryki.
Mimo 47 lat na karku, Kravitz udowodnił, że nie ocenia się artysty przez pryzmat jego metryki.
Na scenie wokalista dawał z siebie wszystko, umiejętnie stopniował napięcie całego koncertu i wiedział kiedy dyrygować wpatrzoną w niego publicznością. Jego głos wciąż brzmi aksamitnie, a z gitarzystą Craigiem Rossem tworzy tandem nie do pobicia i nie do podrobienia.
Podczas blisko dwugodzinnego koncertu usłyszeliśmy w sumie 4 utwory z najnowszej płyty (poza "Come On Get It" pojawiło się jeszcze "Rock Star City Life", tytułowy "Black And White America" oraz miarowo klaskany przez wszystkich pierwszy singel "Stand"). Miłą niespodzianką była tez dość mocno "ogrywana" płyta "Mama Said", zaliczana do klasyków Kravitza. Poza "Always On The Run" w koncertowym repertuarze amerykańskiego gwiazdora znalazło się tez "It Ain't Over Til It's Over" oraz następujące po sobie "Fields Of Joy" i "Stand By My Woman".
Nie zabrakło też m.in. "Fly Away" oraz "Where Are We Runnin'" z płyty "Baptism", którą Lenny promował podczas swej pierwszej wizyty w Warszawie (i w Polsce w ogóle) w 2004 roku.
A na bis doczekaliśmy się "I Belong to you", które tym razem zaprezentował w wersji bardziej oszczędnej czyli akustycznej, a następnie znany bywalcom jego koncertów okazały "Let Love Rule". Podczas tego utworu Lenny ruszył w stronę publiczności, gdzie spędził dobrych kilka minut, obchodząc niemal cały Torwar. Wokalista wymieniał uściski dłoni, śpiewał i tańczył wspólnie z fanami. A wisienką na torcie było... polskie "sto lat", które publiczność zaśpiewała dla obchodzącego tego dnia swoje urodziny, Lodovica Louisa, trębacza zespołu.
Warszawski koncert Kravitza zgromadził wiele znanych ze szklanych ekranów gości, wśród nich wypatrzyliśmy m.n. Augustina Egurollę i Michała Piróga, kabareciarza Tomka Jachimka, Roberta Janowskiego, czy aktorkę Agnieszkę Włodarczyk.
Podczas blisko dwugodzinnego koncertu usłyszeliśmy w sumie 4 utwory z najnowszej płyty (poza "Come On Get It" pojawiło się jeszcze "Rock Star City Life", tytułowy "Black And White America" oraz miarowo klaskany przez wszystkich pierwszy singel "Stand"). Miłą niespodzianką była tez dość mocno "ogrywana" płyta "Mama Said", zaliczana do klasyków Kravitza. Poza "Always On The Run" w koncertowym repertuarze amerykańskiego gwiazdora znalazło się tez "It Ain't Over Til It's Over" oraz następujące po sobie "Fields Of Joy" i "Stand By My Woman".
Nie zabrakło też m.in. "Fly Away" oraz "Where Are We Runnin'" z płyty "Baptism", którą Lenny promował podczas swej pierwszej wizyty w
A na bis doczekaliśmy się "I Belong to you", które tym razem zaprezentował w
Warszawski koncert Kravitza zgromadził wiele znanych ze szklanych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz