niedziela, 24 listopada 2013
"Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia": spektakl z duszą - recenzja film.onet.pl
W "Igrzyskach śmierci: W pierścieniu ognia", ekranizacji drugiego tomu popularnej trylogii Suzanne Collis, Jennifer Lawrence powraca jako Katniss Everdeen. Mroczny i trzymający w napięciu film Francisa Lawrence'a to doskonała odtrutka dla nastoletnich widzów na nijaką i mdłą "Sagę Zmierzch" i jeden z najlepszych blockbusterów tego roku.
Po wygranej w 74. Głodowych Igrzyskach Katniss i Peeta są zmuszeni odbyć Tournée Zwycięzców. Bohaterowie mają za zadanie okazać swoje oddanie Kapitolowi i prezydentowi Snowowi, by zdusić w zarodku kiełkującą w obywatelach Panem chęć buntu. Zuchwały gest dwójki trybutów z dystryktu 12, dzięki któremu udało im się przeżyć Igrzyska, został bowiem odebrany nie jako miłosne wyznanie, lecz jako wezwanie do walki z oprawcą. Wolność wywalczona w Igrzyskach przez Katniss i Peetę okazuje się jedynie złudzeniem - ich przyszłość została zdeterminowana przez zwycięstwo, oznaczające dożywotnią "wdzięczność" stolicy. Media i politycy śledzą każdy ich krok, posłuszeństwo egzekwując za pomocą metody kija i marchewki. "Nieszczęśliwi Kochankowie" co roku mają brać udział w Igrzyskach jako trenerzy kolejnych trybutów wybieranych, by zabijać się ku uciesze rezydentów Kapitolu na specjalnie zaprojektowanej arenie. Kiedy plan prezydenta Snowa nie przynosi efektów i napięcie w dystryktach rośnie, przygotowuje on dla Katniss i Peeta krwawą niespodziankę...
Mające swoją premierę półtora roku temu "Igrzyska śmierci" Gary'ego Rossa pozwoliły uwierzyć, że tzw. kino młodzieżowe ma do zaoferowania coś więcej niż rzewne opowieści o (nie)spełnionej miłości. Rodzice odetchnęli z ulgą, a młode kobiety zyskały interesujący wzorzec do naśladowania – silną, niezależną bohaterkę rzucającą wyzwanie panującemu porządkowi. "Igrzyska" łączą w sobie rozrywkę, uniwersalne przesłanie o potrzebie wolności i doskonałe aktorstwo, na czele z fantastyczną Jennifer Lawrence. Sequel podtrzymuje pod tym względem poziom "jedynki", a wręcz momentami przegania ją pod względem rozmachu i poprawia to, co w filmie Rossa wymagało doszlifowania.
Wśród postaci stających na drodze bohaterów "Igrzysk śmierci: W pierścieniu ognia" najbarwniej wypadają świetnie obsadzeni Sam Claflin jako Finnick Odair i Jena Malone w roli Johanny Mason. Uśmiech umięśnionego Claflina, grającego największe "ciacho" w całym Panem, zwala z nóg, a jego intencje pozostają nieznane do ostatnich scen filmu; natomiast Malone w wersji a'la młoda gniewna jeszcze nigdy tak dobrze nie wyglądała z siekierą w dłoni. Z tłumu trybutów wyróżnia się również grany przez Jeffreya Wrighta Beetee (w tym roku występujący także w czwartym sezonie "Zakazanego imperium" jako główny czarny charakter serii, fantastyczny dr Narcisse) – wojownik, którego największą bronią jest spryt i wiedza na temat elektryczności. Drugi plan zasilają także niezawodni Donald Sutherland, Elizabeth Banks, Lenny Kravitz oraz Philip Seymour Hoffman, wcielający się w postać organizatora 75. Głodowych Igrzysk, Plutarcha Heavensbee.
Katniss i Peeta w "W pierścieniu ognia" są zakładnikami własnego zwycięstwa i usiłują po omacku poruszać się w brutalnym świecie Kapitolu, którego gwiazdami stali się za sprawą udziału w Igrzyskach. Francis Lawrence wybiera z prozy Collins esencję, tworząc swoisty przewodnik po polityce i show-biznesie dla początkujących. Każdy z bohaterów doskonale wie, jak wykorzystać swoje atuty w walce o popularność, każdy gest i decyzja stają się elementem gry o przetrwanie. Najlepiej widać to w scenach wywiadów z poszczególnymi uczestnikami krwawego reality-show. Ich desperacja sprawia, że nie cofną się przed żadną próbą manipulacji emocjami oglądającego ich tłumu. Brak znajomości zasad skutkuje natychmiastową karą, o czym szybko i boleśnie przekonają się zwycięzcy 74. Głodowych Igrzysk.
Rozgrywające się w futurystycznej scenerii "Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia" to kawał dobrze zrealizowanego kina akcji ze świetnym aktorstwem, oszałamiającą warstwą wizualną oraz nad wyraz aktualnym przesłaniem. Film Lawrence’a trzyma w napięciu do ostatniej sceny i zaostrza apetyt na kolejną część, na którą będziemy musieli poczekać do listopada 2014 roku. Happy Hunger Games!
źródło
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz